wtorek, 11 marca 2014

Praktykant w bibliotece

Byłam dziś na seminarium zorganizowanym przez łódzką KBiIN pn. "Udział pracodawców w zmianach procesu kształcenia studentów w zakresie bibliologii i informatologii". Cztery wystąpienia, każde inne, krótka dyskusja. Nasunęło mi się kilka wniosków.




  • Przede wszystkim - nikt chyba nie musi koniecznie przyjmować praktykantów? Tak sobie myślę, że są biblioteki bądź działy w bibliotekach, gdzie przyjęcie praktykanta nie do końca może być dobrze widziane przez etatowych pracowników. Student zawsze w jakiś sposób zaburza cykl pracy, więc jeśli ktoś uważa, że nie da rady jeszcze opiekować się praktykantem, niech po prostu go nie przyjmuje. A jeśli jest to jakoś odgórnie narzucone, może byłoby dobrym pomysłem spróbować uzgodnić, że opiekę nad studentem sprawować będą dwa działy? To takie luźne myśli.
  • Zaufajmy studentom. Fakt, nie umieją tyle, co my, nie wykonają szybko pracy, która nam zajęłaby kwadrans, ale pamiętajmy, że my też kiedyś byliśmy i praktykantami, i "świeżakami" w pracy. My w pracy trafiamy w większości na bystrych studentów i naprawdę wystarczy im poświęcić na początku dwie, trzy godziny, wyjaśnić bądź napisać krótką instrukcję i oni sobie sami poradzą.
  • Praca, którą wykonują studenci, nie musi być tylko "czarną robotą" (choć taką bywa i jest to jakoś usprawiedliwione - my też zostawiamy im rzeczy typu wydruk deklaracji, pocięcie ich, zawieszenie plakatów, porozkładanie książek ze zwrotów itp.), ale niech to będzie przerywnik w jakiejś konkretnej pracy, takiej, która i nam się przyda, a oni się czegoś nauczą.
  • Kiedy wiemy, że będziemy mieć praktykanta, zaplanujmy mu pracę. Zastanówmy się, co może zrobić, w jakie prace da się go wdrożyć, komu może pomóc (nie tylko w bibliotece czy naszym dziale, ale może na uczelni czy w całej bibliotece w ogóle). Taki plan da nam możliwość kontrolowania jego pracy, a studentowi nie pozwoli się nudzić.
  • Myślę, że dobrze jest też nie traktować praktykantów jako "zła koniecznego", bo raz - że sami też nimi byliśmy, jak już pisałam, a dwa - oni też kiedyś pójdą do pracy. Dobrze by było, żeby ich przyszły pracodawca, widząc, że student odbywał u nas praktyki, miał przed sobą osobę z konkretną wiedzą czy umiejętnościami (to dobrze świadczy i o nim, i o naszej placówce). A z drugiej strony - gdy my będziemy kogoś przyjmować do pracy, przecież też chcielibyśmy osobę, która z praktyk wyniosła coś konkretnego, a nie tylko umiejętność przyklejania kodów kreskowych, sześciogodzinnego gapienia się w monitor czy porządkowania książek na półce, prawda?
[fot. CC BY-NC-ND Some rights reserved by Newton Free Library]


Zdaję sobie sprawę, że temat seminarium był inny, ale tu nie muszę się go sztywno trzymać ;) Nie mam dużego doświadczenia w przyjmowaniu praktykantów, bo robi to O., moja dyrektor, ale opiekuję się nimi i coś tam wiem. Pewnie jeszcze parę rzeczy wpadnie mi do głowy, bo piszę to na gorąco ;) A Wy jakie macie doświadczenia/przemyślenia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz