sobota, 18 października 2014

Zwiędła blogerka i opluwanie bibliotek

Na Pulowerku Maciek Rynarzewski wywołał do tablicy (jak to ujął Charlie the Librarian) także mnie. Dlatego pomyślałam, że odpiszę mu tutaj, na swoim poletku :) Odniosę się także (bonusowo ;)) do kilku "interesujących" komentarzy, które pojawiły się pod innym pulowerkowym wpisem - na mój temat.

Prawdą jest, że piszę o wiele mniej niż kiedyś. Sama to zauważyłam. Wiele razy łapałam się na tym, że mam pomysł na wpis, chciałabym się czymś podzielić, ale kiedy wracam do domu, to albo o tym zapominam, albo jestem zbyt zmęczona, żeby włączyć laptopa i skupić się na pisaniu. Praca pochłania dużo mojego czasu, nie mniej - dojazdy. Właściwie to właśnie podróżowanie dom-praca i praca-dom wysysa ze mnie resztki sił. I choć pracę bardzo lubię, to staram się każdy tydzień po prostu jakoś przetrwać do weekendu, kiedy mogę odpocząć, posprzątać, poleżeć do góry brzuchem, spotkać się z rodziną lub znajomymi, poczytać, odespać. Zwyczajnie brak mi czasu na pisanie. Ale staram się, naprawdę :) Nie mogę obiecać, że będę pisać częściej, bo zwyczajnie nie wiem, czy uda mi się tej obietnicy dotrzymać. Już prędzej będą te wpisy taką kumulacją różnych przemyśleń czy wydarzeń, w których biorę udział.

Prawdą jest także, że Facebook przejął poniekąd funkcję medium pośredniczącego między blogerami a czytelnikami. W moim przypadku jest tak, że FB traktuję jak źródło informacji o tym, co się dzieje - nie tylko zresztą w branży. Najczęściej zaglądam na grupę Biblio, gdzie wrzucam oferty pracy, na które natrafiam dzięki ustawionym kiedyś alertom. Mam nadzieję, że się przydają osobom poszukującym pracy. Facebook to dla mnie też miejsce kontaktu z tymi, z którymi nie mogę widywać się tak często, jak bym chciała - z niedużą grupą przyjaciół i znajomych. To sposób na zagospodarowanie sobie czasu w pociągu, kiedy akurat nie mam książki przy sobie. Z FB dowiaduję się też o wielu ciekawych inicjatywach nie tylko bibliotekarskich - o spotkaniach, imprezach, festiwalach. Czytam i oglądam recenzje tych, w których nie uczestniczyłam, jak np. ostatnio Move Light Festival. Zawsze byłam osobą mocno związana z moim miastem, uczestniczącą w wielu imprezach - trochę trudno mi pogodzić się z tym, że nie mogę tego robić tak często jak kiedyś. Mogę przynajmniej sobie poczytać i wiedzieć, co w trawie piszczy. Tym są dla mnie FB i Internet w ogóle.

Nawiązując do drugiej części tytułu tego posta - zapewne wielu z Was wie już o tym, że Eva Scriba musiała rozstać się ze swoją pracą. Napisano o tym na Pulowerku, post skomentowałam również ja. Ku mojemu zaskoczeniu odezwała się do pewna pani, zarzucając mi "opluwanie bibliotek publicznych". Pomijam już fakt, że to totalnie nie na temat wpis (wszak komentowaliśmy odejście Evy z bibliobranży i sytuację bibliotekarzy w ogóle), a już na pewno nie miejsce. Domyślam się, o co może tej pani chodzić (choć pomyliłam się co do jej tożsamości, sądziłam, że chodzi o inna osobę). Dość dawno temu napisałam pewien artykuł o bibliotekach publicznych. Tak, to była krytyka. Ale po pierwsze - napisałam to z punktu widzenia siebie jako czytelnika, czego owa pani chyba nie dostrzegła. Po drugie - nie użyłam tam żadnych obraźliwych słów. Po trzecie - to nie były tylko i wyłącznie moje wymysły, ale analiza realnie istniejących, publicznie dostępnych dokumentów poparta moim wieloletnim doświadczeniem jako czytelnika. Po czwarte - zawarłam tam kilka pomysłów, które tym razem wynikały z mojego doświadczenia jako bibliotekarza, a także dzięki różnym inicjatywom, w których brałam udział, oraz znajomości z innymi osobami z branży, także z bibliotek publicznych. Być może jestem młoda - mam 30 lat i zaledwie 7 lat doświadczenia zawodowego - ale nie jestem ani głupia, ani niewykształcona, ani tym bardziej nie zależy mi, żeby "opluwać" biblioteki (piękne słownictwo, doprawdy...). Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że biblioteki publiczne są w mojej opinii tymi, które są najbardziej społeczeństwu potrzebne - to piękna, ale i trudna praca, często u podstaw, niedoceniania, kiepsko opłacana. Pracowałam w bibliotece publicznej zaledwie rok, ale wierzcie mi - to, co tam widziałam, zostanie na zawsze w mojej pamięci. Nigdy tego przeciwko nikomu nie wykorzystałam. Znam wielu bibliotekarzy publicznych, nie tylko z Łodzi. To nie jest tak, że chciałam "opluć" jakąś konkretną bibliotekę. Sama korzystam z wielu placówek, uwielbiam je i mocno promuję wśród ludzi spoza branży. Kto mnie zna - ten to wie. Napisałam też kilka innych artykułów, które stoją zdecydowanie po stronie bibliotek, nie przeciwko nim. Osoba komentująca chyba ma klapki na oczach, jeśli tego nie widzi. Poza tym, moje pomysły zawarte w artykule były tylko pomysłami, nie radami czy rekomendacjami. Jeśli ktokolwiek poczuł się urażony bądź się ze mną nie zgadzał - mógł to wyrazić w bardziej odpowiedni sposób (do dziś nikt taki się nie zgłosił). Pod artykułem jest moje nazwisko i ówczesna afiliacja. Wystarczyło wejść na stronę www biblioteki, znaleźć e-maila i napisać do mnie. Można było rozpocząć publiczną, kulturalną dyskusję, na FB na przykład. Można było w końcu napisać artykuł polemiczny. Osoba komentująca nie skorzystała z żadnej z tych sposobności, pielęgnując swą nienawiść do mnie przez niemal trzy lata. Teraz nadarzyła się okazja - więc napisała taki komentarz. Nie wiem, jak dla Was, ale wg mnie jest to naprawdę żenujące, a pani tylko pokazuje swój poziom. Krytykę trzeba umieć przyjąć. Można było oczywiście mi odpowiedzieć, wyjaśniając, dlaczego moje pomysły są np. trudne do realizacji lub niemożliwe - ja też się chętnie czegoś nauczę. Ale sposób, w jaki ta pani do mnie napisała - jest żenujący i irytujący. Tym bardziej, że brak imienia i nazwiska, wpis jest po prostu anonimowy. A ja z anonimem nie zamierzam dyskutować.

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Czytałam swój artykuł wiele razy, chcąc sprawdzić, w którym miejscu następuje owo "opluwanie", ale nie znalazłam. Zresztą, gdyby mój sposób pisania był obraźliwy, redakcja czasopisma po prostu by go nie przyjęła do druku. Na szczęście pracują tam jak widać osoby, które potrafią czytać ze zrozumieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz