poniedziałek, 9 czerwca 2014

Pociąg do biblioteki

Dosłownie i w przenośni ;) W nowej pracy "stuknęło" mi 40 dni :) Przyzwyczaiłam się do dojazdów, choć w pewnym stopniu zawsze - tak podejrzewam - będzie to w jakiś sposób kłopotliwe. Ale warto.

Spać idę w okolicach 22, wstaję o 4. Przekonuję samą siebie, że wcale nie chce mi się spać, wlokę się do kuchni, karmię koty (bestie szybko się przestawiły na nową godzinę wstawania i budzą mnie tak nawet w weekend...), idę do łazienki, potem robię sobie kawę, próbuję zmusić się do przełknięcia kanapki albo serka. Wychodzę z domu o 5. Ponieważ mój rower jest już po przeglądzie i wymianie paru elementów, dojeżdżam nim na dworzec. Sprawdzałam kilka tras, już mam ulubioną. Jazda zajmuje mi 20-30 minut, zależy, jak szybko jadę. Pociąg odjeżdża przed 6, w Warszawie jestem po 8, w pracy zazwyczaj około 8:30-8:40. Staram się wrócić jednym z dwóch wcześniejszych pociągów, co pozwala mi być w Łodzi z powrotem na dworcu około 19:30. Oczywiście nie zawsze jest tak pięknie. Jeśli pociąg poranny się spóźni, logiczne jest, że i do pracy docieram później, a więc muszę też wyjść później i później wrócę do domu. Ot, matematyka ;) Ale bardzo odpowiada mi fakt, ze nie muszę być w biblio na konkretną, sztywną godzinę - w moim przypadku to bardzo ważne. 

Polubiłam biblio. Podoba mi się jej zapach (bo ma swój charakterystyczny), przestrzeń, światło, obecność wokół książek (wolny dostęp), lubię ludzi, z którymi pracuję, bo są sympatyczni i życzliwi, pomocni. Podoba mi się, że mogę się uczyć nowych rzeczy. Dojazdy trochę mnie denerwują, ale to ze względu na spóźniające się pociągi - a z tym niewiele mogę zrobić. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze długo siłę, by wstawać tak wcześnie, i motywację :)

1 komentarz: